poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Jeszcze coś...


Wkleiłam kilka zdjęć i z mojej twórczości i inspiracji domowych.



Koniec wakacji...

Niestety koniec wakacji już jutro!!! Starszy Syn M nie jest szczęśliwy z tego powodu, Młodszy Syn M wręcz nie może się doczekać swojej pierwszej klasy (mam nadzieję, że ten "pociąg" do nauki szybko mu nie minie).
Dla mnie znowu zacznie się prawie "nocne" wstawanie, seria kanapek dla moich Panów, "odzianie" w strój odpowiedni, dostarczenie Synów do szkoły, do pracy, odbiór Synów ze szkoły, obiad, sprzątanie po obiedzie, inne prace domowe lub chwila na wyszywanie moich ukochanych "krzyżyków", kolacja, zabiegi higieniczne wieczorne, spanie!!!! I tak przez najbliższe 10 miesięcy z wyłączeniem weekendów, świąt i innych nieprzewidzianych wolnych dni. .... A potem wakacje. Wiem, że nie tylko ja to przeżywam i mam nadzieję na spokojny rok pełen ciekawych wydarzeń, pomysłów i może jeszcze czegoś... oczywiście pozytywnego.

W niedzielę odwiedziłam moją Mamuśkę i Tatuśka. Gościły u Nich wszystkie siostrzyczki Mamuśki z mężami (czyli wujami). Postarzały się moje ciotuchny i wujaszkowie. Czas obchodzi się z niektórymi bezlitośnie. Ale fajnie było ich spotkać wszystkich razem. Moja Mama ma 4 siostry. Lubię słuchać jak wspominają dawne czasy, staram się chłonąć tę wiedzę by umieć przekazać choć część tej historii swoim Synom M. Ogólnie było miło.

czwartek, 27 sierpnia 2009

Leje i nic się nie chce...


Z powodu lejącego deszczu za oknami usiadłam do komputera i ... usiłuję coś napisać. Będą to chyba tylko bzdury. Padający deszcz zachęca do działań twórczych, a ja siedzę w pracy (dosłownie siedzę) i myślę o tym co w tym czasie zrobiłabym w domu np.: prasowanie, a może wyszyłabym trochę mojego obrazu, a może pomalowałabym zadobyte stare kafle piecowe, a może by ... No cóż jeszcze trochę tu posiedzę.

A te wrzosy tak z okazji nadchodzącej jesieni!

środa, 26 sierpnia 2009

Miało być systematycznie, ale....



Miało być tak systematycznie, a tu minęły prawie trzy miesiące. Działo się , działo.... była Komunia 7 czerwca - wszystko odbyło się zgodnie z planem. Potem był kolejny już zlot militarny w Darłowie (czyli zabawa dla "dużych chłopców"). Mąż i starszy Synek M. bawili się na poligonie a ja i młodszy Synek M. zażywaliśmy świeżego powietrza i spacerów po plaży. Mąż "umundurował" mnie i młodszego Synka M. byśmy się nie wyróżniali z tłumu :-)).
Potem był Piknik Country w Mrągowie i kolejna zabawa dla hobbystów czyli "parada ludzi nawiedzonych country pozytywnie". Stamtąd wróciłam z książką Wojciecha Cejrowskiego i oczywiście jego autografem i z nowymi wspomnieniami. A potem przewspaniale spędzony czas u naszych przyjaciół w Bieszczadach. Kocham Bieszczady i te klimaty, które stworzył Najwspanialszy Artysta. Szkoda, że bezmyślni turyści chcą to zadeptać. Wiem jedno - jedziemy do Polany na sylwestra. Tam życie nabiera innego kolorytu, nabiera spokoju i tak naprawdę człowiek dochodzi do wniosku, że w mieście życie ucieka przez palce a tam, wśród wszechobecnej czystej natury, dochodzimy do wniosku, że ... trzeba zwolnić. Stamtąd wróciłam z kolejnymi aniołkami do kolekcji i kilkoma "hopsztakami" (p.s. hopsztak, wg mojego męża, to rzecz niepotrzebna, która może się przydać). Zrobiłam trochę zdjęć, które postaram się wkleić ... kiedyś.